Przenoszenie przez «Armia+». Ministerstwo Obrony wyjaśniło, jakie dokumenty są potrzebne.


Ukraińscy żołnierze mogą zdalnie zmieniać swoje miejsce służby za pośrednictwem aplikacji 'Armia+'. O tym poinformowała wiceminister obrony Kateryna Czernogorenko. W ciągu pierwszego dnia wpłynęło już 900 raportów o przeniesienie.
Jednak wiele osób napotkało problemy podczas korzystania z tej funkcji. W niektórych przypadkach, podczas składania wniosku, okazuje się, że brakuje niezbędnych dokumentów lub informacji do weryfikacji.
Aby uniknąć takich problemów, Kateryna Czernogorenko przypomniała o obowiązkowych dokumentach, które należy złożyć:
- kopię lub zdjęcie książeczki wojskowej lub legitymacji oficerskiej ze wszystkimi stronami zawierającymi informacje o służbie;
- list rekomendacyjny z jednostki, do której żołnierz jest przenoszony.
Podano również przypadki, w których raport składa się po zatwierdzeniu przez dowódcę jednostki. Dotyczy to oficerów oraz osób zajmujących stanowiska oficerskie, a także przypadków przeniesienia z jednostki wsparcia do wsparcia lub z jednostki bojowej do bojowej.
Ministerstwo Obrony opublikowało również infografikę z algorytmem dla wygody żołnierzy. Aplikacja 'Armia+' pozwala na tworzenie, podpisywanie, wysyłanie i śledzenie elektronicznych raportów. Dodatkowe filmy wyjaśniają, jak korzystać z aplikacji krok po kroku.
Przypominamy, że pierwsza grupa ochotników z Ukraińskiego Legionu podpisała kontrakty z Siłami Zbrojnymi Ukrainy. Proces ten odbył się w centrum rekrutacyjnym znajdującym się przy konsulacie generalnym Ukrainy w polskim mieście Lublin.
Czytaj także
- Kierowca, który postrzelił nastolatka, wrócił do pracy: firma wyjaśniła powód
- Brat Maksima Neliypy opublikował wzruszający post
- Zeleński z żoną opublikowali zdjęcie w wyszywankach
- Pojednanie z PCPU byłoby już, gdyby ktoś się nie wmieszał – przedstawiciel UOC MP
- Były szef Państwowej Agencji Atomowej opowiedział, do czego Rosjanie doprowadzili przejętą elektrownię atomową w Zaporożu
- Wykonywał zadania w najgorętszych punktach frontu. Przypomnijmy sobie Witalija Kadyśczuka